wtorek, 22 grudnia 2015

10 lokali - wielkie podsumowanie VOL.2

Przed nami drugie wielkie podsumowanie 10 odwiedzonych miejsc. W tym konkretnym poście porównamy jedynie 10 ostatnio odwiedzonych lokali (nie bierzemy pod uwagę tych z pierwszego które możecie znaleźć tutaj ).
Do walki stają alfabetycznie: Banolli, Beer House, Burgertata, Gruba Buła, Lokal, MooMoo, Mural, Papas, Piwiarnia Warka i Zakalec.


Kategorie w jakich oceniamy burgery to: smak (całość), mięso, bułka, dodatki, sosy, miejsce i CAŁOKSZTAŁT. Na potrzeby tego podsumowania utworzyliśmy nowy stopień niezadowolenia "tragedia".

Kategoria: Smak 
Oceniamy burgery tylko pod względem smaku, nie bierzemy pod uwagę ceny, wystroju, obsługi. 
Zdecydowanie najlepsze: Gruba Buła, Moo Moo
Najgorsze: Papas, Zakalec
Tragedia: Banolli

Kategoria: Mięso 
Bierzemy pod uwagę jakość wołowiny, stopień wysmażenia, przyprawy i ew. niechciane wypełniacze, wilgotność. Lubimy mięso medium, bez pietruszek, gorczycy, cebuli, bułki. Pieprz i sól is inaf. 
Zdecydowanie najlepsze: Gruba Buła!!!, Moo Moo, Burgertata
Najgorsze: Papas, Zakalec
Tragedia: Banolli
Wyróżnienie: Lokal - za burger z jelenia!

Kategoria: Bułka 
Bułka ma być chrupiąca, zgrillowana, ale równocześnie świeża, miękka, maślana, nie za sucha, nawet lekko wilgotna, może być namoczona w sokach z burgera z blachy. I co istotne poza smakiem - powinna trzymać burgera w ryzach, nie rozpadać się, nie kruszyć, nie topić.
Zdecydowanie najlepsze: Beer House, Mural
Najgorsze: Papas, Burgertata (ta z Cheese burgera), Zakalec

Kategoria: Sosy/pasty/smarowidła 
Choć uwielbiamy klasykę (ketchup i majonez), doceniamy robione na miejscu ciekawe sosy czy salsy, które nadają burgerom nowego wyrazu. 
Najlepsze domowe sosy: Mural, Beer House, Gruba Buła za domowy ketchup, Warka za delikatny sos majonezowy
Najgorsze: Banolli (w Klasycznym go po protu nie było, wbrew informacji z menu)
Wyróżnienie za ciekawy pomysł: Lokal za konfiturę cebulową i domową pastę z bakłażana

Kategoria: Dodatki
Pomijamy tutaj burgery klasyczne, które raczej we wszystkich przypadkach spełniały wymagania. 
Zdecydowanie najlepsze: Beer House (Beer House burger, Mexican Burger), Gruba buła (Bacon & Cheese), Burgertata (Cheese)
Najgorsze: Papas (świeży ogórek i brak cebuli), Banolli (za przeładowanie tłuszczem), Mural (Italianiec)

Kategoria: Miejsce 
Gdzie jest najładniej, gdzie ciepło, przyjemnie, wygodnie i komfortowo, gdzie łazienki i marmury?
Zdecydowanie najlepsze: Moo Moo, Beer House, Lokal, Warka, Banolli
Najgorsze: Budki, Food trucki i Mural 

I wreszcie ostatnia kategoria, najważniejsza tak naprawdę: CAŁKOKSZTAŁT. 
Czyli gdzie byśmy wrócili znając jakość, ceny, obsługę i lokal?

1. Gruba Buła - ten smak tak nas zniewolił, że niestarszne nam skrzynie i palety
2. Moo Moo - jakość, smak i elegancja Francja zwłaszcza na zimne wieczory
3. Beer House - ogromny piękny burger w zestawie z ziemniaczkami/frytkami i sałatką zaspokajający baaaaaardzo wielki głód
4. Warka - ciepło i przyjemnie, dobra jakość mięsa i fryteczki w zestawie
5. Lokal - dla tych co lubią poznać nowe ciekawe smaki
6. Burgertata - pewnie jest fajnie jeśli się nie trafi na serię niefortunnych zdarzeń 
7. Mural - zimno i nieciekawie wewnątrz, ale Classic na wynos będzie OK
8. Papas - kanapka z kotletem mielonym
9. Zakalec - dworcowa "jakość"
10. Banolli - lepiej zgubić 16,50zł  niż wydać na PizzaBurgera w Banolli. 
Chyba nawet lepiej zgubić 50zł niż wydać 16,50 na PizzaBurgera w Banolli. 



niedziela, 20 grudnia 2015

Piwiarnia Warka - ul. Karmelicka 43A

Piwiarnia Warki przy ul. Karmelickiej powstała w miejscu dawnego Luigi 1930 Kawiarnia & Pub. Dowiedzieliśmy się o niej z Groupona, gdzie reklamowała swoje burgery. Cena regularna burgera klasycznego to 21 zł, a z grouponem 13 (26zł za 2 sztuki). Zatem jak mamy to ostatnio w zwyczaju, udaliśmy się do Piwiarni w dzień powszedni, wygłodniali po siłowni.

Wystrój miejsca zmienił się znacznie. Wcześniej był to klub z drinkami w dość nowoczesnym stylu. Teraz powstał pub/tawerna o ciepłych bordowych ścianach, z drewnianymi meblami, wykończeniami i starymi fabrycznymi lampami. Na ścianach wiszą zdjęcia przedstawiające życie browaru itp. 


Usiedliśmy na dole w jednej z wielu lóż i po chwili zjawiła się kelnerka. Sprawiała wrażenie trochę zmęczonej pt. "no nie, znowu te groupony", ale zamówienie przyjęła i spytała nas o stopień wysmażenia mięsa. 
W skład burgera klasycznego wchodzi: 220g rostbefu, sos majonezowy, pomidor, ogórek konserwowy, cebula i sałata. I jak się potem okazało - FRYTKI! Oczekując na burgery szukaliśmy frytek w karcie zainteresowani ich ceną. Nie udało się. Odnalazły się za to na talerzu w metalowym koszyczku. Dziwne, że nie jest to wymienione w żadnym miejscu w menu, bo z pewnością zestaw burger + frytki za 21zł brzmi lepiej niż sam burger za 21 zł i wiele osób może zachęcić do zakupu. Pani kelnerka podała sztućce i uprzedziła, że czas oczekiwania to ok. 20 min. 


I tak właśnie burgery przyszły do nas mniej więcej po 20 minutach. Podane na talerzach z koszyczkiem frytek (co nas mile zaskoczyło). Były ogromne, pachnące i z żalem robiliśmy zdjęcia na bloga zamiast rzucić się do jedzenia.






Mięso zasługuje na kilka słów. Rostbef to część tuszy wołowej za antrykotem (który zwykle jemy w domu) idąc od głowy do ogona. Jest delikatny,  prawie pozbawiony tłuszczu, wykorzystuje się go na steki czy tatar. W burgerowniach albo jadaliśmy antrykoty albo słynną "wołowinę 100%", która jest (mamy nadzieję) mieszanką chudego dobrego mięsa i tłuszczyku . W domowym (i działkowym) zaciszu testowaliśmy antrykot i rostbef. Nasze wnioski? Rostbef jest przepyszny, nieotłuszczony i zdrowy, ale brak mu wilgotności, którą daje tłuszcz. Stąd w wielu przepisach na burgery można znaleźć informację o mieszaniu mięsa chudego z mięsem tłustszym lub odrobiną samego tłuszczu tak by podkręcić smak, zwiększyć wilgotność i zmniejszyć rozpadanie (kruszenie) się burgera. Sam rostbef może być za chudy, przez co potem jest suchy. 
I podobnie było w Warce - mięso w smaku było rewelacyjne, z pewnością dobrej jakości, nie chrzczone musztardą, bułką, ziołami. Osolone w sam raz, tak by wydobyć jego smak i to się udało. Ale jednak było trochę suche i chyba odrobinę za mocno wysmażone jak na zamawiane przez nas "medium". Stąd nieco obniżona ocena mięsa 4,5 zamiast 5.



Bułka według karty jest "pieczona specjalnie dla piwiarni". Fajna, ale jadaliśmy lepsze, bardziej maślane.
Dodatki warzywne super, ani za mało, ani za dużo. Czuliśmy ich smak, chrupały, podkreślały aromatyczne mięso, ale go nie stłamsiły.
Sos majonezowy fajny i w odpowiedniej ilości, delikatny w smaku i nieco bardziej płynny w konsystencji (czasem majonezy mają zbyt ostry, przytłaczający smak). 

Frytki zwyczajne, takie jak w większości miejsc, nie wyróżniające się niczym, poza tym że nas zaskoczyły samą swoją obecnością. Nie było ich wiele, ale też nie ma potrzeby jeść ich więcej bo sam burger jest ogromny i sycący.


Podsumowując: Warka pozytywnie nas zaskoczyła. To była miła odmiana po ostatnich przebojach na ulicy Karmelickiej (post wcześniej). Burgery podawane w Piwiarni są świetnej jakości, nie oszukane, duże i biorąc pod uwagę lokal, frytki i obsługę - w przystępnej cenie. Jedyna naszym zdaniem rzecz do poprawy to ta suchość mięsa, co nie zmienia faktu, że nam bardzo smakowało i na pewno poszło w ćwiczone wcześniej muły! 

sobota, 12 grudnia 2015

Pizzeria Banolli - ul. Karmelicka 22


1 - najgorszy 5 - najlepszy

Pizzeria Banolli, do której prawdę mówiąc nie chadzamy nawet na pizzę, byłaby chyba ostatnim miejscem, które podejrzewalibyśmy o obecność burgerów w menu.  Tymczasem niedawno ruszyła promocja nowego dania PIZZA-BURGER. Reklamę zauważyliśmy gdzieś w internetach i potwierdziliśmy jej prawdziwość na stronie pizzerii. 



Do wyboru są według strony (kopia): 
"Mexico Burger Pizza - Wołowina 200g w cieście, ser, salami, grillowana cukinia, papryka jalapeno, sos.
Pizza Burger Klasyczny - Mięso wołowe (200g) w cieście, ser, boczek, grillowana cebula, ogórek konserwowy, sos."
Zaciekawieni taką nowinką, spełniając nasz dziennikarski obowiązek :D udaliśmy się do Banolli na Karmelickiej. Niestety nigdzie nie mogliśmy znaleźć informacji o burgerach. Nie było żadnej reklamy na oknach/drzwiach pizzerii, nie było jej nad kasą czy kuchnią, nie było oczywiście również w karcie. Nie dawaliśmy za wygraną i od zapytanej kelnerki dowiedzieliśmy się, że burgery są, ale to nowość i dlatego nie ma ich jeszcze w karcie. Według kelnerki burgery dzielimy na łagodny i ostry (tak jakby różniły się tylko sosem). Całe szczęście przeczytaliśmy wcześniej info na stronie o różnicach w składzie, bo nie dla wszystkich jalapenos są jadalne. Zamówiliśmy po jednym z każdego rodzaju.

Po ok 15 minutach oczekiwania otrzymaliśmy nasze pizzo-burgery. Wyglądały ciekawie, całe oklejone ciastem, nie widać co jest w środku. Ciasto było ładnie zrumienione i  bardzo obficie przyprawione ziołami do pizzy. Ale na szczęście nie było PRLowskiej dekoracji na szczycie jak na zdjęciach reklamowych. 



Wgryźliśmy się w nasze kule i już po chwili mogliśmy stwierdzić, że nie spełnią naszych oczekiwań. 
Mięso było po prostu fatalne. Było to najgorsze mięso wołowe jakie jedliśmy chyba w całym swoim życiu. (Specjalnie próbujemy zawsze samego mięsa, bez sosów, dodatków, bułek, tak by stwierdzić, czy gdybyśmy dostali sam "sznycel" to by nam smakował). Ten był kompletnie nie doprawiony, bez smaku, wyschnięty na wiór. Jakby ktoś ulepił kulkę z szarego papieru toaletowego i ją usmażył to smakowałaby tak samo i nawet miałaby podobną fakturę. Albo była to bardzo kiepskiej jakości mieszanka, albo była mrożona i rozmrażana tak, że straciła wszystkie soki, albo była przesmażona na patelni, a potem jeszcze wyschła w piecu, albo najpewniej - wszystkie te czynniki naraz, bo nie wierzymy, że mięso z Grubej Buły czy MooMoo, odgrzewane nawet kilkakrotnie, byłoby tak zmasakrowane. 
O serze można powiedzieć to samo. Było go bardzo dużo, ale próbowany oddzielnie niestety praktycznie nie miał smaku. Najbardziej aromatycznymi składnikami klasycznego burgera "łagodnego" był boczek, smażona cebula, ogórek konserwowy i pizzowe zioła, co razem dało mówiąc szczerze dość prostacki smak. Nie wiemy jaki był sos, raczej nie pomidorowy, bo nie było go czuć ani widać.
Burger Meksykański był o tyle smaczniejszy, że naprawdę ostry sos i papryczki jalapeno zamaskowały fatalne mięso. Ale po samym ułożeniu składników można poznać, że jesteśmy w sieciówce. Wrzucone plastry salami: w jednym miejscu 4 sklejone ze sobą, w innym wcale ich nie było. Cukinii nie czuć, właściwie to był zbędny zapychacz. 
Ciasto ciężko nam porównywać z bułkami, ale było naszym zdaniem odpowiedniej grubości, ani nie za cienkie by burger się rozpadł, ani nie zbyt grube by nas zapchało. 





Całokształt niestety nie wypada dobrze, nawet jeśli przestajemy go oceniać w kategorii burgerów, to fatalne mięso niszczy wszystko. Przez ogromną ilość tłustego sera i smażoną cebulę, z której wręcz kapie tłuszcz, burger jest znacznie bardziej kaloryczny i zapychający niż te, które zwykliśmy jadać. Pomimo naszego wilczego głodu po siłowni burgery nie zostały zjedzone w całości...
Cóż więcej rzec... szczerze nie polecamy.

środa, 9 grudnia 2015

Moo Moo - św. Krzyża 15


1- najgorszy 5 - najlepszy

Moo Moo Steak & Burger Club na ul. Św. Krzyża słynie z dobrej jakości wołowiny sprowadzanej z całego świata, steaków i burgerów. My skupimy się tu na burgerach, które ten lokal oferuje.
I tak w pewien listopadowy, poniedziałkowy wieczór wybraliśmy się do MooMoo wygłodniali po siłowni. Pięknie położona w centrum starego Krakowa restauracja z pewnością zachęca do odwiedzin turystów. 




Po wejściu od razu czuć zupełnie inny klimat niż w pozostałych odwiedzanych przez nas miejscach serwujących burgery. Nie ma hipsterskich pseudo mebli, nie ma nagich żarówek wiszących na kablach. Nie śmierdzi tłuszczem czy spalonym jedzeniem. Za to jest elegancko, gustownie, czuć jedzonko ale nie nachalnie. Eleganccy kelnerzy, jednakowo ubrani w czarne fartuchy bardzo dystyngowanie przyjmują zamówienia. Jest jednak tematycznie, bo na ścianach wiszą grafiki przedstawiające krowy oraz logo restauracji. W tle cicho leci chilloutowa muzyka. Idealnie. 





Dostajemy karty do stolika i zamawiamy dwa Cheese Burgery po 19zł (200g wołowiny, ser cheddar, pomidor, sałata, czerwona cebula, majonez). Nie ma w ofercie burgera klasycznego, nie ma też ogórka konserwowego czy kiszonego w żadnym z burgerów poza BBQ. 



Dostajemy zawczasu sztućce i serwetki.
Burgery przyszły do nas po ok 10-15 minutach oczekiwania. Są inne niż zazwyczaj. Podane oczywiście na talerzu, bo to restauracja, mają podłużny kształt i są rozcięte na pół. Każda połówka przebita jest trawką pełniącą funkcję stabilizującego patyczka. Jeśli ktoś lubi się ubrudzić wgryzając się w wielkiego burgera, może być zawiedziony. Natomiast dla osób, które chcą jeść w dość elegancki sposób np. na randce, ta opcja będzie idealna. Nie sposób się tutaj pobrudzić. 
Na pierwszy rzut oka burger wydaje się mniejszy. Zwykle bułki, które jemy są okrągłe i mają średnicę taką, jak tu dłuższy bok. 







I przejdźmy do smaku. Mięso było doskonałe. Bardzo wyraźnie czuć jego smak, doprawione pieprzem i solą, ale nie było oszukane bułką tartą, pietruszką itp. Choć nie pytano nas o stopień wysmażenia zostało ugrillowane idealnie. Jednak wydaje nam się, że było go mniej niż w innych lokalach serwujących 200g wołowiny. Może to tylko wrażenie, ale robiąc samodzielnie w domu burgery 200g otrzymujemy większy "sznycel". 
Podłużna bułka była ciepła, chrupiąca, miękka ale równocześnie nie za sucha. Wytrzymała do samego końca, nie rozpuściła się w sokach i nie pokruszyła.
Dodatki w sam raz, nie zakłóciły smaku mięsa, choć nam odrobinę brakowało chrupania konserwowego ogóreczka. Sosem był jedynie majonez, więc nie stawiamy wysokiej noty którą rezerwujemy dla sosów tzw. homemade lub unikatowych sals i mieszanek. 




Podsumowując - burger smakował wyśmienicie i był podany w królewskich okolicznościach. Nie wiemy tylko czy faktycznie był trochę mniejszy, czy może my byliśmy wyjątkowo głodni. Tak czy inaczej, jeśli chcecie zjeść naprawdę pysznego, świetnej jakości burgera, w eleganckiej scenerii i bez obaw o cieknące po kolana sosy to miejsce jest dla Was!!!

poniedziałek, 7 grudnia 2015

DIY guacamole/cheese/bacon burger


Sezon grillowy się skończył. To jednak nie powstrzymuje nas, przed samodzielnym przygotowaniem burgerów. W końcu, w większości foodtrucków i lokali burgery smażone są na płycie, a nie na grillu. Zatem dziś o burgerach z patelni!
 
Składniki:
1. Mięsko - jak poprzednio w temacie DIY Burger - antrykot wołowy, świeżo zmielony.
Doprawiamy mięso jedynie solą i świeżo zmielonym czarnym pieprzem. Nie dodajemy pietruszek, żadnych sosów, bułki tartej itp. Wyrabiamy ręką kilka minut. 
 
2. Ser żółty - (typowo w burgerach cheddar, ale inny Wasz ulubiony też posmakuje) pokrojony w kostkę lub starty. Przekładamy do miseczki, którą wkładamy do garnka z gotującą się wodą.  W ten sposób ser topi się w miseczce, i można go potem wylać na burgera.  Ser można doprawić solą, pieprzem, ostrą papryką, ziołami itp. Można również w ten sposób zmieszać kilka gatunków sera. 


 
3. Boczek w plasterkach
 
4. Sos - guacamole.
Składniki:
- Miękkie awokado (jeśli kupiliście twarde warto położyć je między jabłkami. Jabłka wydzielają etylen, roślinny hormon dojrzewania, który przyspieszy ten proces również u awokado i sprawi, że szybciej zrobi się miękkie)
Przekrajamy je wzdłuż na pół, przekręcamy, wyjmujemy pestkę. Łyżką wydrążamy miąższ ze skórki i wkładamy do miseczki, w której czeka wyciśnięty...
- sok z limonki (lub cytryny) - ilość - tyle, żeby Wam smakowało. Lepiej dać nieco mniej na początku i ewentualnie potem docisnąć, niż przesadzić i kombinować z cukrem gdy za kwaśne. Sok z limonki/cytryny powstrzymuje ciemnienie owocu.
- sól (do smaku i jako pomoc przy rozcieraniu)
- pieprz
- czosnek - jeden przeciśnięty przez praskę ząbek/ szczypta suszonego (tak naprawdę, wedle uznania, ale polecamy dać mniej, żeby nie zagłuszył smaku awokado)
- kilka gałązek natki - poszatkowane drobniutko listki
- kilka plasterków czerwonej cebuli drobno posiekanych
Wszystko ze sobą mieszamy, można zmiksować albo tak jak my, po prostu pozgniatać całość widelcem. Mniej mycia, więcej guacamole w miseczce! Na końcu można jeszcze doprawić solą, pieprzem i sokiem z limonki.


 
5. Warzywa - Sałata masłowa, pomidor, czerwona cebula. Sos guacamole będzie lekko kwaśny przez użycie w.w. soku dlatego można odpuścić ogórki konserwowe/kiszone. 
 
6. Majonez
 
7. Bułka - ślimaczki z sezamem ze zwykłej piekarni.
 
Do smażenia mięs użyliśmy patelni grillowej. Nasmarowaliśmy ją delikatnie masłem, najpierw podsmażyliśmy boczek, gdy puścił nieco więcej tłuszczu położyliśmy burgery. 
Można nie używać tłuszczu do smażenia, ale wtedy mięso samo w sobie powinno być nieco tłuste, by nie przywierało do patelni i się nie przypalało.
Warto pamiętać, aby formując burgery zrobić je nieco większe niż bułka i cieńsze w środku (jak gniazdko w tatarze), pod wpływem ciepła i tak mięso zawsze zmienia kształt, kurczy się i uwypukla w środku. Nie dociskamy burgerów do patelni, by nie tracić soków nadających smak. My smażymy kilka minut z każdej strony (im dłużej tym bardziej wysmażone mięso).


 Od czasu do czasu dodawaliśmy niewielkie ilości masełka, boczek gdy był już w pełni podsmażony i chrupiący, wylądował w rogu patelni, by nie tracił ciepła.



Bułki przekroiliśmy na pół i położyliśmy na suchej patelni, by się podgrzały i zrumieniły. 


 
I na koniec najprzyjemniejsze! Jedną część bułki smarujemy majonezem, drugą obficie pokrywamy guacamole. Na spód kładziemy sałatę, na niej mięso, które obficie polewamy sosem z miseczki. Układamy chrupiące plastry boczku. Na samą górę dajemy pomidorka i plasterki czerwonej cebuli (ew. ogórka)
Jeśli mamy totalnie gdzieś kalorie, bułeczki można nasączyć tłuszczem z patelni.






 
Nie przesadzajcie z ilością warzyw. W zaciszu domowym często myślimy (robiąc burgery czy pizzę)  „Zrobimy sobie taką wypasioną wersję, bo w lokalach oszczędzają”. To błąd. Mięso ma być głównym bohaterem burgera, jego powinno być najwięcej. Dlatego warto wybierać bułki, które nie mają w sobie bardzo dużo czerstwego ciasta, oraz oszczędzać z warzywami i sosami.
 
Oczywiście, nie jest to wersja dla Ewy Chodakowskiej. Jeśli pilnujecie diety, ten burger zapewne jest zbyt obfity w kalorie (boczek, ser żółty, majonez). Z drugiej strony dostarcza wielu pożytecznych składników - dobrze przyswajalne białko, NNKT z awokado, świeże warzywa - witaminy. 
A my się kalorii nie boimy, bo je później razem spalimy ;)
 
SMACZNEGO! 

sobota, 5 grudnia 2015

Mural - ul. Mogilska 16/3

(1-najgorzej, 5-najlepiej)

W pewien listopadowy wieczór, kiedy temperatura spadła mocno poniżej zera, zachęceni zdjęciami z facebooka wybraliśmy się do Mural Pizza&Burger. Knajpka znajduje się w okolicach Ronda Mogilskiego, na rogu jednej z kamienic tam gdzie kiedyś stał Grill King (którego nie mieliśmy okazji nigdy odwiedzić). Już z daleka widać szyld, a przez przeszklone okno można ujrzeć dwóch panów krzątających się w kuchni.




Wchodzimy do środka, czuć przyjemny zapach, ale ciężko powiedzieć czy to pizza czy burgery. Koło kuchni jest cieplutko, grzeją piece i grill. Jeden z panów daje nam menu i składamy zamówienie. Bierzemy Classica 16zł (200gr wołowiny, autorski sos, sałata, pomidor, ogórek konserwowy, cebula czerwona) i Italiańca 18zł (200gr wołowiny, sos, sałata, pomidor, rukola, biała mozzarella, szynka parmeńska, pesto bazyliowe) nie pytani o stopień wysmażenia mięsa. 

Zajęliśmy miejsca w dalszych salach i oczekując na zamówienie obejrzeliśmy lokal. W środku niestety było zimno. To nie zachęca do dłuższego pobytu i picia zimnego piwka, które jest w lokalu dostępne (co się rzadko zdarza w burgerowaniach) i tanie! Bardzo zimne były krzesła i zaczęliśmy się rozglądać za grzejnikami, ale takowych nie znaleźliśmy. 
Ponadto lokal ma dość surowy wystrój, słowo przytulny to ostatnie jakie można użyć w opisaniu go. I naszym zdaniem brak tam "kobiecej" ręki. Na stołach stoją nikomu niepotrzebne różyczki, zeschnięte, brązowe. Po co? Nawet świeże nie są potrzebne w burgerowni, a co dopiero uschnięte. I jakby tego było mało, uschnięte potrafią być nawet kaktusy! Nikt tej martwej, ohydnej flory nie wyrzuci, tylko stoi i szpeci... W łazience oczywiście nie działa suszarka, nie ma ręczników, a mydło stoi w starej butelce pozbawionej dozownika, można je sobie nalać "z gwinta" tak jakby kupienie nowej butelki mydła w płynie graniczyło z cudem. I być może czepiamy się szczegółów, ale cóż... jak wiadomo - tam chowa się diabeł!








W końcu docierają do nas burgery. Przynosi je ten sam miły pan, na talerzach, zawinięte w papier, pyta który dla kogo i kładzie przed nami. Burgery wyglądają naprawdę ładnie, bułka jest spora, zrumieniona i już widać, że będzie chrupiąca. W środku sporo dodatków, autorski sos i niezbyt grube mięsko. 











Bułka tak jak przewidywaliśmy okazała się przepyszna, chrupka ale równocześnie miękka, nie za sucha. I na dodatek wytrzymała w całości do końca jedzenia. 
Mięso mocno pieprzne (chyba, że to sos), ale w ogóle nie słone. I nie przeszkadzałoby nam to, gdyby sól stojąca na stole nadawała się do użycia. Niestety ta była zbrylona, wilgotna i co najgorsze, pożółkła od góry, co strasznie nas obrzydziło. 




















Dodatków warzywnych w Classicu było sporo, sos autorski smaczny - wygląda na mieszankę majonezu, kechupu, pieprzu itd. 
Italianiec sprawiał wrażenie, że chce być exclusive, ale troszkę nie wyszło. Były dodatki opisane w menu, ale chyba spodziewaliśmy się lepszej jakości. Mozzarelli były dwa plasterki (na zdjęciach nawet jej nie widać), twarda rukola i taka sobie szynka parmeńska. Bazyliowego pesto nie było czuć w ogóle i prawdę mówiąc zapomnieliśmy o nim pisząc na drugi dzień tę recenzję. Przypomniało nam o nim zdjęcie menu. I może dlatego Italianiec jest tylko o 2zł droższy od Classica (chociaż nie ma w nim ogórka i czerwonej cebuli). 

Podsumowując: burgery nie najgorsze, mięso, które powinno być głównym bohaterem jest naszym zdaniem niewyczuwalne - albo trochę za cienkie, albo to przez brak soli (banalnym rozwiązaniem jest świeża sól na stołach, która przecież nie kosztuje dużo), bułka super, na warzywach nie oszczędzają w Classicu, ale oszczędzili na mozzarelli i pesto w Italiańcu, autorski sos smaczny. Gdyby dopadł nas straszny głód w tamtych okolicach, pewnie wzięlibyśmy Classica na wynos z prośbą o posolenie, ale Mural nie zachwycił nas tak, by wrócić tam z premedytacją. Lokal niestety zaniedbany, trochę jak knajpa, którą otwiera dwóch studentów dla swoich kolegów i panujące tam porządki są na poziomie studenckiego akademika. Naprawdę niepotrzebne są luksusy, wystarczy posprzątać, zagrzać i nie trzymać martwych roślin.