środa, 20 kwietnia 2016

ON TOUR - Między Bułkami - Al. Jerozolimskie 23, Warszawa


Nasz blog w zamyśle skupia się tylko na krakowskich (ewentualnie podkrakowskich jak ostatnio odwiedzony kryspinowski Król) burgerowniach, stąd nie pisaliśmy zbyt wiele o busiach jedzonych w innych krajach czy innych polskich miastach. W tym przypadku należy się jednak temu miejscu parę zdań, aby szczerze zachęcić Was do odwiedzenia go gdy pojawicie się, Drodzy Czytelnicy, w Warszawie :) Redakcja nadal przepołowiona, ale nie w samotności, bo z głodnym towarzystwem, pojawiła się tam, by sprawdzić na co stać burgerownie ze stolicy. Veni, Vidi, Nażarłem Się!!

Wawa to chyba jedyne miasto w Polsce, które posiada jeszcze więcej lokali serwujących burgery niż Kraków. Dowiedziałem się o tym dosadnie, gdy trzeba było wybrać do którego z miliona burgerowych przybytków skierujemy się po dotarciu do centrum. Internety podpowiedziały jedno, a my ostatecznie zrobiliśmy drugie. Miejsce w które się początkowo wybraliśmy było bowiem tak zapchane głodnymi burgerożercami, że pozostała tylko opcja burgera na wynos (i czekania pewnie z 30 minut na niego), z której nie skorzystaliśmy. Szybki research "co mamy jeszcze w pobliżu?" i padło na miejsce w pobliżu o bardzo fajnej nazwie. Kilka minut przyśpieszonym spacerem głodnego człowieka i tak własnie weszliśmy między bułki :)
Lokalik znajduje się przy ruchliwych Alejach Jerozolimskich. Z daleka już widać, że jest dwupiętrowy, mimo iż, co widać z bliska, nie jest przesadnie duży. Zapełniony prawie w stu procentach, ale szczęśliwie udało nam się zdobyć ostatni w tym momencie wolny stolik. Rzucamy okiem na ceny - klasik 21zł, bardziej przykombinowane burgery kilka zł więcej, a buś gigant z podwójnym mięsem 35zł. Ceny europejskie ;) Ale trudno, jesteśmy głodni, nie chce nam się szukać dalej. Wybór padł na dwa burgery "Jalapenio" na ostro, gdyż zachęcał ich skład (papryczki jalapenio, boczek, sos bbq, sos aioli, sałata, pomidor, cebula), domówiliśmy także za 6zł koszyczek frytek z sosem do wyboru (padło na chilli chutney), oraz piwko, którego cena także unijna bo 10zł, ale jak szaleć to szaleć ;) W zamian za pieniążki otrzymałem czerwoną cebulę z wbitą chorągiewką z numerkiem - patent zabawny, bardzo na plus i budzący pozytywne skojarzenia z naszymi krakowskimi łyżkami z Moa. Nie pytano o stopień wysmażenia, ani nie poinformowano nas jak długo będziemy czekać - jak się potem okazało mięso było wysmażone idealnie, a na danie główne nie czekaliśmy długo - zdecydowanie nie wypada więc się czepiać ;)


Lokal przytulny, choć co prawda zatłoczony, ale to zazwyczaj dobry znak. Było w nim dośc gorąco, stąd zimne piwko okazało się strzałem w dziesiątkę. Po wyglądzie burgerów na stolikach obok wydawało sie, że musi być co najmniej dobrze. Kiedy przyszły nasze (czekaliśmy może 10-12 minut) już byliśmy prawie pewni, że będzie co najmniej super. Po pierwszym gryzie już wiedziałem, że jest lepiej niż rewelacyjnie!!


Od pierwszego, do ostatniego gryza, podróż przez burgera Jalapenio była czystą poezją. Jedyne co ulepszyłbym w tym burgerze, jest bułka. Nie do końca można ją nazwać "fastfoodową", ale też nie można ją nazwać "pyszną domową bułką". Nie była ani beznadziejna, ani bardzo dobra.  Ale to na prawdę jedyny "nie do końca plus". Mięso nieziemskie, średnio wysmażone, idealnie tak jak lubię. Delikatnie przyprawione tak aby podkreślić smak wołowinki, a nie zastąpić go smakiem przypraw. Dodatki świeże, chrupiąca cebula i zielona sałata, słodki pomidor i ostre, soczyste papryczki. Obydwa sosy tak pyszne, że chciało by się je pić szklankami. Do tego wszystkiego jeszcze dochodziły na przegryzkę frytki, które były chyba najlepszymi jakie jadłem w życiu, maczane w mocno ostrym sosie, który był tak na prawdę bardziej pastą chilli niż typowym sosem.


Nie wiem jak można spuentować te doznania, których doświadczyliśmy w Między Bułkami. Był to jeden z kilku najlepszych burgerów jakie jadłem w swoim życiu. Szczerze go polecam i koniecznie kiedyś tam wrócę, wraz z brakującymi 50% redakcji. Warszawa okazała się w temacie burgerów bardzo przyjazna i pozostawia przemiłe wspomnienie. I nawet ta cena, która była trochę wyższa, niż te, do których przyzwyczaił nas Kraków, ma swoje wytłumaczenie - po prostu produkt jest najlepszej jakości i najlepszego smaku:)

czwartek, 14 kwietnia 2016

King Burger & Pizza - Kryspinów 97


W znacznie okrojonym, bo aż o 50%, składzie, redakcja Burgeropinii postanowiła zmierzyć się z polecanym już od dawna przez różne głosy (także i na naszym fejsbukowym fanpejdżu) King Burger & Pizza. Nie mylić z niejakim Burger Kingiem, który przy podkrakowskim Królu wypada, jak się okazało, bardzo blado! Ceny zachęcają, zdjęcia także - sprawdźmy!

Lokal znajduje się już za granicami Krakowa, ale za to w często odwiedzanym przez Krakusów w ciepłe dni Kryspinowie. Zaraz przy głównej drodze, oplakatowany solidnie - to wszystko sprawia, że nie sposób było tam nie trafić. Na zewnątrz jest niewielki, drewniany ogródek piwno-burgerowo-pizzowy. Wnętrze zaś bardzo przyjemnie, schludne i czyste. Na grillu widocznym zaraz za ladą smażyło się mięsko i stos apetycznie wyglądających bułek, a zaraz obok składano soczystego, sporawego burgera - w tym momencie klient już wie, że powinno być co najmniej dobrze :)


Z przeglądanego wcześniej menu w wersji elektronicznej wiedziałem, że jest ono bardzo bogate. Burgery w kilkunastu rodzajach są serwowane pojedyncze (150g) lub podwójne (300g), a trzy z nich są nawet w wersji potrójnej (450g). Po za tym znajdziemy tam pizze, sałatki, shoarmy etc więc nawet jeśli istnieje ktoś to za burgerami nie przepada (ŻE CCCOOOOO??!!), to znajdzie w tym miejscu coś dla siebie.

Redakcja wybrała podwójnego cheesa - tym razem bez frytek. Towarzysze redakcji zdecydowali się na dwa pojedyncze cheesy (żeńska część), a także dwa podwójne cheese&bacon (chłopy!). W tym ostatnim jednak przesadzone wydaje się, żeby za jeden plasterek bekonu doliczać aż 4 złote (300g cheese 17zł, a 300g cheese&bacon 21zł) - ale to nie zmienia faktu, że ceny są bardzo przyzwoite. Poinformowano nas, że w związku z natłokiem zamówień (prócz nas kilka osób w lokalu + zamówienia telefoniczne na dowóz versus dwie osoby przy grillu) musimy poczekać "minimum 20 minut". O stopień wysmażenia mięsa nas nie zapytano. Obsługa była przemiła i bardzo dzielnie zniosła nasze czterokrotne zmienianie zdania na temat napojów, które bierzemy, grzebanie w lodówkach i inne tego typu testy na cierpliwość :D


Po około 25 minutach dostaliśmy burgery. Najpierw przyszły "małe", czyli pojedyncze i wtedy już wiedziałem, że podwójny bez problemu wypełni mój, prawie pusty, żołądek. Wygląd bardzo apetyczny - smakowita bułeczka, cieknący sos i wysypujące się świeże warzywka, a wszystko to otulało dwa grubaśne, wysmażone mięska.


Bułka było super, lekko przysmażona, ale bez przesady, lekko chrupiąca, ale i równocześnie miękka w środku - mogłaby być tylko trochę grubsza od spodu, bo zaczynała się łamać, ale to już na prawdę czepianie się, bo jej smak wynagradzał ten lekki minus. Dodatki świetne, wszystkie pyszne i świeżutkie - słodki pomidorek, chrupiąca cebula i sałata, mniam! Sos "salsa king" (który jak mniemam jest domowej roboty) bardzo na plus, lekko pikantny, pomidorowy - ciekawy smak, który ładnie komponował się z całością. Gdyby komuś było mało ostrości i wilgotności, to na stoliku mógł znaleźć zestaw dodatkowych sosów, od zwykłego ketchupu po turbo ostre sosiwo z Habanero. Oczywiście spróbowałem, ale wcale nie było to konieczne, bo burger nie był wcale suchy.

I najważniejsze, czyli mięso! Jedyne co można mu zarzucić, to że mogło zejść z grilla 30 sekund wcześniej, ale to już kwestia własnych preferencji, ja po prostu lubię średnio wysmażone. Nie było jednak przesmażone za bardzo, bo na dowód puściło sporo soków. Przyprawione delikatnie, nie za słone, ani nie wymagające dosolenia, za to czuć było pieprz - jak dla mnie super. Innych przypraw kubki smakowe nie stwierdziły - i dobrze! Jakościowo nie było to najlepsze w życiu mięso, jakie jadłem, ale na pewno nie mogę powiedzieć, że było złe, ani tylko średnie. Po prostu dobrej klasy, smaczna wołowinka.


Podsumowując - wszyscy wyszliśmy najedzeni, bardzo zadowoleni, nikt nie narzekał na nic, a przyjemny posmak burgera pozostał w ustach na długo;) chętnie zjadło by się u Króla znowu - to chyba mówi samo przez się! Wrócimy tam na pewno, tym razem w pełnym redakcyjnym składzie - bo po prostu stu procentowo warto!! Polecam każdemu umilić sobie wycieczkę nad zalew w Kryspinowie pysznym burgerem, albo... odwrotnie ;)

niedziela, 13 marca 2016

Beef Burger Bar - ul. Warszauera 1


Do odwiedzenia Beef Burger Bar na Warszauera koło placu Nowego zachęciła nas informacja o pojawieniu się burgera truflowego. Nasza miłość do trufli narodziła się we Florencji, gdzie można ich było spróbować niemal na każdym kroku w postaci sosów do makaronu czy past do smarowania. Potem jadaliśmy je wielokrotnie jako dodatki do różnych potraw. Ciężko opisać smak trufli, komuś kto nigdy ich nie próbował. Przypomina nieco smak grzybów i czosnku. Same w sobie mają bardzo intensywny aromat, dlatego zwykle miesza się je z innymi grzybami, sosami, lub kroi na bardzo cieniutkie plasterki jako dodatek do dań. Wszelkiego rodzaju pasty truflowe czy sosy kosztowały nas po kilka euro za słoik, a  dania restauracyjne z ich dodatkiem nie były droższe, niż typowe bolognese. W Holandii sery z dodatkiem truflowych płatków kosztowały tyle samo co te zwykłe lub z ziołami. Zatem z naszego doświadczenia wynika, że choć trufle same w sobie drogie i ekskluzywne, nie powodują raptownego podniesienia cen zwykłych dań (przynajmniej za granicą).


I tak w poniedziałek po siłowi udaliśmy się na Kazimierz z zamiarem spróbowania burgera Tartufo. Do tego oczywiście Klasyczny po to by zweryfikować tradycyjny smak.
Burger Klasyczny kosztuje 17zł i zawierza 200g wołowiny, sos autorski, sałatę, świeży pomidor, czerwoną cebulę oraz ogórek konserwowy. Nic dodać nic ująć - klasyk.
Tartufo: 200g wołowiny, własnej roboty sos truflowy, pieczarki marynowane w oliwie z czarną truflą oraz natką, świeże pomidory, rukola. I taka przyjemność kosztuje "jedyne" 38zł.

Lokalik na Warszauera jest malutki, nie posiada toalety dla klientów, stoi w nim parę krzeseł barowych i siedzi się pod ścianami przy stolikach "parapetach". Na stolikach znajdziecie koszyczki z zestawami sosów. To jest rewelacyjny pomysł. W każdym koszyku jest sól, pieprz, ketchup, krem z gorczycy Konik i 3 sosy: jalapenio zielony, habanero żółty i worcester. Dzięki temu tak naprawdę można stworzyć własnego burgera, samemu dozować pikantność i wilgotność. Brawo!


Największą część lokalu zajmuje otwarta kuchnia, gdzie można podglądać proces tworzenia burgera. Na ścianach wiszą ogromne tablice korkowe, a na nich przyczepione są kolorowe karteczki z konstruktywnymi opiniami klientów np. "Najlepsze burgery" albo "Wojciech Amaro tu był i mu smakowało" albo "Czy jest tu ktoś do wyr***a?". 




Od razu składamy zamówienie. Sądząc po minie i kipiącym entuzjazmie, pani obsługująca była chyba bardzo zmęczona pracą, ale fakt - byliśmy w Beef Burger Bar po dziewiątej wieczorem. Obejrzeliśmy proces tworzenia burgera - gotowe placki wołowiny wyjęte z lodówki szybciutko wylądowały na grillu, bułka na pół i na płytę, słoik z pastą ciach z lodówki i choć w lokalu czekały przed nami jeszcze 2 osoby,  to burgery wyszły do nas w ekspresowym tempie (mniej niż 10min). Zawinięte w biały papier połówki ułożone w firmowym pudełeczku wyglądały całkiem nieźle. 




Na pierwszy ogień poszedł Tartufo.
Trufle szczerze mówiąc przyćmiły smak mięsa, które spróbowane oddzielnie było niesłone (nie szkodzi - sól i sosy są pod ręką) i wysmażone zgodnie z opisem "medium" przez co było wilgotne i różowawe. Pieczarki marynowane w oliwie były mięciutkie, wilgotne i równocześnie chrupiące. Pomidor właściwie przeszedł niezauważony, rukola również pomimo, że jest wyrazista, zginęła w truflowym aromacie, ale przyjemnie chrupała. Ten burger naprawdę nam smakował, trufle można było poczuć pełną gębą. Za sam smak dalibyśmy 5 jednak cena... Różnica między burgerami klasycznym a truflowym to aż 21zł!!! Zamiast sałaty jest rukola, zamiast ogórka konserwowego i cebuli - pieczarki w oliwie z truflami, zamiast sosu autorskiego - pasta truflowa. Okej, wiemy, że trufle to nie ziemniaki, ale wiemy też, że nie są zrobione ze złota... Pasty kupione w sklepach włoskich smakowały tak, jak ta domowa pasta z BBB, a ich cena wynosiła po kilka euro za cały słoik (w skład takiej pasty wchodzi zaledwie kilka procent trufli). Może w tej domowej było ich więcej... może... ale smakiem się nie różniła. Zatem niestety w naszej opinii 38zł to cena zdecydowanie przesadzona....


Burger Klasyczny przyszedł dwie minutki później. Na sam początek powiemy o sosie, bo ten zasługuje na wyróżnienie. Przepyszny!!! Jest to z pewnością jakaś mieszanka majonezowo-keczupowa w kolorze pomarańczowym, ale rzadko się zdarza tak udane, lekko kwaskowe, idealnie dobrane połączenie. 
Mięso było mocniej wysmażone niż to z burgera truflowego (widać na zdjęciach, że nie jest różowe), przez co bardziej suche i zapychające. Po dosoleniu wydobył się jego smak. 
Dodatki: fajne, słodkie, chrupiące pikle, niedojrzały, pomarańczowy, twardy pomidor, sałata i cebula w porządku.
Bułka wytrzymała, nasączona fajnie sokami, sama w sobie bez jakiegoś wyraźnego smaku. Dobra, ale jedliśmy lepsze. 


Podsumowując, burger truflowy nam bardzo smakował, ale jego cena naszym zdaniem nie jest wymierna do jakości. 38zł to zdecydowanie za dużo. Trufle zagłuszyły smak mięsa, zatem może lepiej jeść je do makaronów czy risotto. Szkoda tracić aromat wołowiny, która sama w sobie nie jest produktem tanim a w burgerze powinna grać główne skrzypce.
Burger klasyczny smaczny, na brawa zasługuje przepyszny sos. Pozostałe składniki w większości bez zarzutu, ale też bez rewelacji. Jedliśmy masę gorszych burgerów, ale znamy też lepsze Klasyki w tej, lub nawet niższej cenie. 
Beef Burger Baru nie będziemy omijać szerokim łukiem, ale też raczej tam nie wrócimy.