sobota, 5 grudnia 2015

Mural - ul. Mogilska 16/3

(1-najgorzej, 5-najlepiej)

W pewien listopadowy wieczór, kiedy temperatura spadła mocno poniżej zera, zachęceni zdjęciami z facebooka wybraliśmy się do Mural Pizza&Burger. Knajpka znajduje się w okolicach Ronda Mogilskiego, na rogu jednej z kamienic tam gdzie kiedyś stał Grill King (którego nie mieliśmy okazji nigdy odwiedzić). Już z daleka widać szyld, a przez przeszklone okno można ujrzeć dwóch panów krzątających się w kuchni.




Wchodzimy do środka, czuć przyjemny zapach, ale ciężko powiedzieć czy to pizza czy burgery. Koło kuchni jest cieplutko, grzeją piece i grill. Jeden z panów daje nam menu i składamy zamówienie. Bierzemy Classica 16zł (200gr wołowiny, autorski sos, sałata, pomidor, ogórek konserwowy, cebula czerwona) i Italiańca 18zł (200gr wołowiny, sos, sałata, pomidor, rukola, biała mozzarella, szynka parmeńska, pesto bazyliowe) nie pytani o stopień wysmażenia mięsa. 

Zajęliśmy miejsca w dalszych salach i oczekując na zamówienie obejrzeliśmy lokal. W środku niestety było zimno. To nie zachęca do dłuższego pobytu i picia zimnego piwka, które jest w lokalu dostępne (co się rzadko zdarza w burgerowaniach) i tanie! Bardzo zimne były krzesła i zaczęliśmy się rozglądać za grzejnikami, ale takowych nie znaleźliśmy. 
Ponadto lokal ma dość surowy wystrój, słowo przytulny to ostatnie jakie można użyć w opisaniu go. I naszym zdaniem brak tam "kobiecej" ręki. Na stołach stoją nikomu niepotrzebne różyczki, zeschnięte, brązowe. Po co? Nawet świeże nie są potrzebne w burgerowni, a co dopiero uschnięte. I jakby tego było mało, uschnięte potrafią być nawet kaktusy! Nikt tej martwej, ohydnej flory nie wyrzuci, tylko stoi i szpeci... W łazience oczywiście nie działa suszarka, nie ma ręczników, a mydło stoi w starej butelce pozbawionej dozownika, można je sobie nalać "z gwinta" tak jakby kupienie nowej butelki mydła w płynie graniczyło z cudem. I być może czepiamy się szczegółów, ale cóż... jak wiadomo - tam chowa się diabeł!








W końcu docierają do nas burgery. Przynosi je ten sam miły pan, na talerzach, zawinięte w papier, pyta który dla kogo i kładzie przed nami. Burgery wyglądają naprawdę ładnie, bułka jest spora, zrumieniona i już widać, że będzie chrupiąca. W środku sporo dodatków, autorski sos i niezbyt grube mięsko. 











Bułka tak jak przewidywaliśmy okazała się przepyszna, chrupka ale równocześnie miękka, nie za sucha. I na dodatek wytrzymała w całości do końca jedzenia. 
Mięso mocno pieprzne (chyba, że to sos), ale w ogóle nie słone. I nie przeszkadzałoby nam to, gdyby sól stojąca na stole nadawała się do użycia. Niestety ta była zbrylona, wilgotna i co najgorsze, pożółkła od góry, co strasznie nas obrzydziło. 




















Dodatków warzywnych w Classicu było sporo, sos autorski smaczny - wygląda na mieszankę majonezu, kechupu, pieprzu itd. 
Italianiec sprawiał wrażenie, że chce być exclusive, ale troszkę nie wyszło. Były dodatki opisane w menu, ale chyba spodziewaliśmy się lepszej jakości. Mozzarelli były dwa plasterki (na zdjęciach nawet jej nie widać), twarda rukola i taka sobie szynka parmeńska. Bazyliowego pesto nie było czuć w ogóle i prawdę mówiąc zapomnieliśmy o nim pisząc na drugi dzień tę recenzję. Przypomniało nam o nim zdjęcie menu. I może dlatego Italianiec jest tylko o 2zł droższy od Classica (chociaż nie ma w nim ogórka i czerwonej cebuli). 

Podsumowując: burgery nie najgorsze, mięso, które powinno być głównym bohaterem jest naszym zdaniem niewyczuwalne - albo trochę za cienkie, albo to przez brak soli (banalnym rozwiązaniem jest świeża sól na stołach, która przecież nie kosztuje dużo), bułka super, na warzywach nie oszczędzają w Classicu, ale oszczędzili na mozzarelli i pesto w Italiańcu, autorski sos smaczny. Gdyby dopadł nas straszny głód w tamtych okolicach, pewnie wzięlibyśmy Classica na wynos z prośbą o posolenie, ale Mural nie zachwycił nas tak, by wrócić tam z premedytacją. Lokal niestety zaniedbany, trochę jak knajpa, którą otwiera dwóch studentów dla swoich kolegów i panujące tam porządki są na poziomie studenckiego akademika. Naprawdę niepotrzebne są luksusy, wystarczy posprzątać, zagrzać i nie trzymać martwych roślin. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz